środa, 31 lipca 2013

Hej bystra woda. bystra wodziczka...

Tak sobie nuciłam, pijąc wodę rano i pomyślałam że muszę coś o wodzie napisać i prawie zaraz na facebook pojawił się taki obrazek.






A ja wczoraj, przed snem wypiłam całą butelkę wody, oczywiście nie na naraz ale tak sobie co jakiś czas piłam. Dzień też rozpoczęłam kubkiem wody. 

Woda jest pozbawiona smaku i kalorii, jest niezbędna do życia wszystkim organizmom na ziemi. Bez niej nie przetrwałby żaden człowiek, zwierzę czy roślina. Bez wody nie ma życia. 
W odchudzaniu woda odgrywa bardzo ważną rolę. Oczyszcza organizm z toksyn i przyspiesza procesy metaboliczne. Dzięki niej tkanka tłuszczowa jest spalana zdecydowanie szybciej. Więcej można poczytać np. tu.

Dawniej piłam sporo wody niegazowanej. W pierwszej ciąży również piłam jej dużo. Pamiętam, że żeby mieć mleko to lekarz zalecił mi pić jej sporo ale w pewnym momencie musiałam się ograniczyć gdyż miałam wizję wiader mleka ;) W drugiej ciąży było już kiepsko, mój ginekolog widząc wyniki badań kręcił głową i kazał pić więcej. Piłam ale to zależało od dnia, raz więcej raz znów za mało. Jak byłam u niego ostatnio to znów o tę wodę się upomniał.

Odkąd walczę ze swoimi zbędnymi kilogramami piję dużo wody, zielonej i czerwonej herbaty. I widzę, że mój metabolizm poprawił się. Nigdy nie narzekałam na swoja przemianę materii ale jest jeszcze lepiej.

Mój mąż i synowie również piją dużo wody, tak ich od małego przyzwyczailiśmy.

wtorek, 30 lipca 2013

Pyszna pizza

Dzisiaj gościliśmy naszych przyjaciół. Już dawno obiecałam im pizzę i w końcu udało się nam spotkać.

Ja i mój mąż uwielbiamy pizze na cienkim cieście i kiedyś znalazłam super przepis z dodatkiem mąki żytniej klik. Z tego przepisu robię ciasto i sos czosnkowy, tylko do sosu nie daję już ziół.

Nasze pizze były dwuczęściowe. Jedna strona to hawajska: szynka, ananas, troszkę kukurydzy a druga to: pieczarki, szynka, cebula i kukurydza.

Ciasto smaruję sosem pomidorowym wymieszanym z solą, pieprzem i ziołami prowansalskimi. Na to kładę składniki i posypuję wszystko startym żółtym serem.

Mój małżonek nie lubi grzybów, więc pizzę z pieczarkami jemy tylko jak są goście. Dla mnie samej to mi się nie chce robić.

Zdjęcie nie najlepsze, bo szybko robiłam, żeby gościom gorącą podać. Zrobiłam dwie blachy, więc mąż miał na kolację. Ja zjadłam duży kawałek, tak ok 1/4 blachy.

Dziś z racji pizzy obiadłam się bardzo, ale raz na jakiś czas mogę sobie pozwolić.

Śniadanie: muesli
II śniadanie: 2 kromki razowego chleba, plasterek szynki, plasterek sera żółtego, pomidor, kawa z mlekiem
Obiad: pizza, kubek naturalnego soku jabłkowego
Kolacja: kubek kefiru

Nie wiem ile to kalorii bo nie ważyłam pizzy, Ale myślę, że nie najgorzej. Piłam dużo wody. I ćwiczyłam: 50 minut orbitrek, sprzątanie mieszkania, zabawa z dziećmi itp. Kalorii spaliłam dziś sporo.

poniedziałek, 29 lipca 2013

I znów liczenie...

Niedziela

Śniadanie: muesli: płatki owsiane, słonecznik, rodzynki, jogurt naturalny - ok 300 kcal
II śniadanie: 3 małe kromki żytniego chleba, plasterek sera, pomidor, papryka - ok 260 kcal
Obiad: rosół - 100 kcal
           pieczone ziemniaki, pieczony kawałek kurczaka, kalafior - ok 170 kcal
Podwieczorek: bardzo mała porcja lodów i nektarynka ok 70 kcal
Kolacja: kefir 200 gram - 100 kcal
              kromka chleba z dżemem podwędzona z talerza męża ok 140 kcal

Razem: 1140 kcal

Poniedziałek

Śniadanie: jw.  - ok 300 kcal
II śniadanie - kromka chleba żytniego, szynka, pomidor, kawa z mlekiem ok 160 kcal
Obiad: krupnik z kaszy jaglanej - ok 110 kcal
           kawałki kurczaka, sałata z jogurtem, kalafior - ok. 160 kcal
Podwieczorek: jabłko - ok 50 kcal
Kolacja: sałatka na "winie": sałata, ser mozarella, pomidory. papryka. łyżka oleju rzepakowego, przyprawy - ok 460 kcal

Razem 1240 kcal

Podaję tak szacunkowo, bo nie ważę posiłków, czasami z ciekawości coś zważę ale reszta to tak na oko.

Z racji upałów jeść chce mi się dopiero pod wieczór, obiad jedliśmy ok 17, dużo piję i codziennie ćwiczę.

Modyfikacja jadłospisu

Wczoraj dostałam żurek od mojej przyjaciółki, sama robi i jest pyszny więc muszę go uwzględnić w naszym menu i zapomniałam, że na jutro zaprosiliśmy gości na pizzę stąd nastąpiła zmiana:

Poniedziałek:
- pomidorowa z ryżem, pełnoziarnisty makaron z mięsem mielonym z indyka i z warzywami.
- krupnik z kaszy jaglanej, ziemniaki, kawałki w gyrosie podsmażany na suchej patelni, kalafior, sałata z jogurtem naturalnym.. (częśc składników została z niedzieli i trzeba było to wykorzystać)

Wtorek:
- krupnik z kaszy jaglanej, naleśniki z białym serem    pizza   (krupnik pewnie będą tylko dzieci jeść)

Środa:
- krupnik jw., ziemniaki, pulpety z mięsa wołowo-wieprzowego, warzywa ( wszystko gotowane w parowarze).
- zalewajka, placki ziemniaczane z marchewką.

Czwartek:
- ogórkowa, brązowy ryż +pierś z kurczaka + pomidory + marchew+groszek (takie danie z patelni)    pulpety z mięsa wołowo-wieprzowego, warzywa ( wszystko gotowane w parowarze).

Piątek
-ogórkowa, łosoś z parowaru, fasolka szparagowa

niedziela, 28 lipca 2013

Moja lodówka i nie tylko

Żeby zmienić całkiem swoje nawyki żywieniowe muszę zawsze mieć w domu pewne składniki bo inaczej rzucę się na to czego nie powinnam jeść.

Zawsze muszę mieć: pomidory, sałatę, włoszczyznę, jakieś owoce, bazylię, natkę pietruszki, ryż najlepiej brązowy, makaron, kaszę jaglaną i gryczaną, olej rzepakowy, jogurt naturalny, płatki owsiane, bakalie, jakieś chude mięso, przyprawy ziołowe.

Jak to mam to w każdej chwili wyczaruje coś lekkiego, zdrowego i dobrego. I nie rzucę się na słodycze itp.

Dla chłopaków muszę mieć zawsze mleko, mąkę i jaja bo uwielbiają naleśniki.





Znów te kalorie...

Ostatnio przestałam liczyć, bo szkoda było mi czasu ale dalej się pilnuję :)

Na I śniadanie najczęściej jem płatki owsiane, trochę słonecznika, rodzynek i jogurt naturalny + owoc Czasami dodaję łyżeczkę miodu, takie mieszanki robię w zależności co akurat mam.
Na II śniadanie, ciemny chleb, jakaś wędlina lub ser lub jajko, warzywa:pomidory, papryka, ogórek albo robię sobie jakąś lekką sałatkę. Albo kasza, ryż.
Obiad to co chłopaki ale mniejsze porcje. Przeważnie zupę jem z chłopakami wcześniej a jak mąż wraca z pracy to drugie danie.
Na kolację coś lekkiego w zależności co jadłam wcześniej.



Tygodniowy jadłospis

Jedna z osób prosiła żebym podała swój przykładowy jadłospis na cały tydzień. Wspominałam we wcześniejszych postach, że przeważnie w piątkowy wieczór wymyślam co będę gotować i od razu sprawdzam co mam  a co muszę dokupić. Jest to dla mnie oszczędność i czasu, i pieniędzy. Nie muszę wybiegać do sklepu bo mi czegoś brakuje. Przeważnie było tak, że wchodziłam po jedną rzecz a wychodziłam z siatką zakupów.

Oto jeden z naszych jadłospisów.

Sobota:
- żurek z kiełbasą i jajkiem.

Niedziela:
- rosół z makaronem, pieczone ziemniaki, pieczone udka kurczaka, kalafior.

Poniedziałek:
- pomidorowa z ryżem, pełnoziarnisty makaron z mięsem mielonym z indyka i z warzywami.

Wtorek:
- krupnik z kaszą jaglaną, naleśniki z białym serem.

Środa:
- krupnik jw., ziemniaki, pulpety z mięsa wołowo-wieprzowego, warzywa ( wszystko gotowane w parowarze).

Czwartek:
- ogórkowa, brązowy ryż+pierś z kurczaka + pomidory + marchew+groszek (takie danie z patelni)

Piątek
-ogórkowa, łosoś z parowaru, fasolka szparagowa

Oczywiście jeśli okaże się, że w dany dzień na coś nie mamy jednak ochoty to zmieniamy, nie jesteśmy więźniami naszego jadłospisu.

Zupy prawie zawsze gotuję na dwa dni, przeważnie z dużą ilością warzyw. Jeśli na obiad jest mało warzyw to uzupełniamy to na kolację. Inne posiłki to już tak na bieżąco.

sobota, 27 lipca 2013

Odważyłam się...

           Dziś byliśmy na basenie i odważyłam się założyć kostium, co prawda jednoczęściowy ale zawsze to kostium.  Jeszcze nie jestem zadowolona ze swojego wyglądu ale przynajmniej nie wyglądam już jakbym była w ciąży. Przyjrzałam się dziewczynom, kobietom i niektóre miały super figury mimo małych dzieci, więc się da. Ja dostałam ostatnio "wsparcie" od jednej z dziewczyn, jak powiedziałam poniżej jakiej wagi chcę zejść to stwierdziła, że mi się nie uda. Ja jednak mam nadzieję, że mi się uda.

Na basenie było super, brodzik dla dzieci ze zjeżdżalnią, na której szalał starszy z tatą. Duży plac zabaw a na nim mnóstwo zjeżdżalni itp.

piątek, 26 lipca 2013

Chwila prawdy...

Dziś piątek więc rano miałam wielkie mierzenie i tak w porównaniu do zeszłego piątku (19 lipca)

Waga: -0,5 kg
brzuch: -1 cm
talia:- 3 cm
udo: -1 cm
łydka: -1 cm
biust: -1 cm
pod biustem: -1 cm
szyja: -1 cm
I dziś się zorientowałam, że nie mierzyłam się w biodrach.

Co do kilogramów to za dużo nie spadło ale za to w cm widać a o to mi najbardziej chodzi.

czwartek, 25 lipca 2013

Rocznicowo...

Dziś minęła nam 4 rocznica ślubu :) Było u nas kilka bliskich osób. Nasze osobiste świętowanie przełożyliśmy na sobotę, muszę coś dobrego a jednocześnie w miarę dietetycznego przygotować. 
Dzisiejszy dzień do południa był bardzo stresujący zawodowo i dziś moja mama u nas gotowała i zajmowała się chłopakami. Mnie się udało tylko przygotować sernik na zimno. Ale do galaretki podchodziłam dwa razy, najpierw wieczorem zagadałam się z przyjaciółka na fb i niestety galaretka się zsiadła. Kolejne podejście było rano ale też za późno się zorientowałam. Dopiero mamie się udało i miałam czym poczęstować gości.

Dziś trudno było z dietą ale zaraz policzę ile zjadłam.

Śniadanie: 2 małe kromki ciemnego, żytniego chleba, 1 plasterek szynki konserwowej, pomidor, kawałek papryki, po śniadaniu kawa - ok 240 kcal
II śniadanie: 1 kromka chleba, pomidor, ogórek zielony i znów kawa - ok 140 kcal
Obiad: spaghetti z mięsem i sosem słodko-kwaśnym, bez sera - nie mam pojęcia ile, nie duża porcja ale może ok 300 kcal
Kolacja: bardzo dietetyczna ;) 2 kawałki sernika na zimno- źródła różnie podają ale przyjmuję, że w sumie ok 400 kcal.
Razem: 1080

Niby mało ale jakoś dziś też tak nie za zdrowo. Na obiad była jeszcze zupa ogórkowa, ale niestety miałam ściśnięty ze stresu żołądek i jej już nie zmieściłam.

środa, 24 lipca 2013

Moje wspomagacze w walce z nadwagą

Oprócz zmiany nawyków żywieniowych i ćwiczeń na orbitreku i twisterze łykam tabletki wspomagające odchudzanie takie z chromem i l-karnityną. Piję dużo wody niegazowanej, zieloną i czerwoną herbatę. 
Smaruję się kremem z serii Eveline, masuję rękawicą.
Ale największym wspomagaczem i tak jest najmłodszy syn, wyjada mi z talerza żebym za dużo nie zjadła. I nieważne czy to dietetyczna sałatka czy inne rzeczy, nieważne byleby to było jadalne.





Moja mała używka...

Papierosów nie palę, alkohol sporadycznie, teraz na diecie prawie w ogóle. Zostaje kawa, bardzo ją lubię, chociaż potrafię z niej zrezygnować W ciąży kawa mi śmierdziała, piłam tylko zbożową. Teraz wypijam szklankę lub kubek kawy dziennie. 

Ale miałam problem z określeniem kalorii, wiedziałam, że sam napar kawy to ma bardzo mało kalorii ale jak to jest z łyżeczką cukru. Jedni pisali, że taka kawa ma ponad 200 kcal, inni, że 60. Zastanawiałam się, czy połączenie naparu z cukrem może tak radykalnie zmienić kaloryczność. 

W końcu napisałam maila do Pani Marii  - dietetyczki, która prowadzi bloga klik i dostałam odpowiedź, że zgodnie z najnowszymi normami wydanymi przez wydawnictwo lekarskie, sam napar kawy to 1 kcal w 100 g produktu. A szklanka kawy z łyżeczką cukru to 22 kcal (cukier 20 kcal).
 
Dostałam również informację, że kawa z ekspresu cisnieniowego/przelewowego wypita po posiłku ułatwia trawienie. Tylko trzeba ją pić zawsze po śniadaniu czy po obiedzie i nie więcej jak 3 filiżanki.

Dlatego bezkarnie wypijam swoją kawę i nawet jak dodam do niej trochę mleka to będzie to góra 40 kcal.


wtorek, 23 lipca 2013

Podsumowanie dnia i krupnik z kaszą jaglaną.

Moje jedzonko z całego dnia:

Śniadanie:2 małe kromki ciemnego, żytniego chleba, plasterek szynki konserwowej, pół kulki sera mozzarella, papryka zielona - ok. 320 kcal
II śniadanie: paprykarz z kaszą jaglaną - ok 150 kcal
Obiad: krupnik z kaszą jaglaną - ok. 110 kcal
            2 naleśniki z serem - ok 250 kcal
Kolacja: sałatka cezar - podobno 400 kcal

W sumie 1230 kcal.

Nie liczyłam już kawy zbożowej. Do tego woda i zielona herbata.

Nie jest źle, mimo obfitej kolacji ale w końcu udało mi się spotkać z jedną z przyjaciółek. I co tam 400 kcal do takiego towarzystwa :)

Staram się jeść tak mniej więcej co 3 godz. Obiad też rozkładam w czasie.

Zdjęcie naleśników już było to teraz czas na krupnik



Dawniej robiłam krupnik z kaszą jęczmienną ale odkąd trafiłam na blog Mamy Alergika klik to robię tylko z  jaglaną.

Zrobiłam go na pozostałym z dnia poprzedniego rosole. Do gorącego wywaru wrzuciłam starte warzywa: marchew, pietruszkę i seler oraz kaszę jaglaną. Doprawiłam i gotowałam do miękkości. Sobie i najmłodszemu dorzuciłam surową natkę. Pozostali nie przepadają za zieleniną.
Tym razem nie dałam do zupy ziemniaków.


Cała Polska smaży naleśniki.

Wczoraj na Facebook była akcja smażenia naleśników, ale ponieważ wczoraj nie miałam do tego głowy. Naleśniki zrobiłam dziś. Na słodko bo takie najbardziej lubi mój maż. Starszy syn je tylko suche naleśniki a młodszy je wszystko.


Ciasto naleśnikowe robię zawsze na oko, mieszam mleko z wodą gazowaną, do tego mąka, dzisiaj pszenna połączona z żytnią, jaja, troszkę oleju, sól.
Do części ciasta dodałam kakao i wyszły czekoladowe.
Nadzienie białe: twarożek wymieszany z jogurtem naturalnym, cukrem i cynamonem
Nadzienie fioletowe: twarożek z jogurtem + dżem porzeczkowy od sąsiadki :)
Smażę na rozgrzanej patelni posmarowanej olejem (tylko na początku).

Ja się pohamowałam i zjadłam tylko 2.

Pieczone "uciekające" ziemniaki

Oto zdjęcia ziemniaków z poprzedniego postu


Te małe rączki należą do najmłodszego członka rodziny, który uwielbia jeść i bardzo dba o to bym była szczupła. Zjada co zobaczy.

Przepis: ziemniaki, przyprawy ( u mnie, sól, pieprz ziołowy, słodka papryka, suszony lubczyk), mniej niż łyżka oleju.

Ziemniaki obieram, myję i osuszam ręcznikiem papierowym. Kroję na cząstki, mieszam w misce z olejem i przyprawami. Piekę w piekarniku na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia, w 180 stopniach, 30-40 min. przyprawy daję różne. W zależności jakie mam.

Przeważnie piekę równocześnie jakieś mięso: mielone, kurczaka.

poniedziałek, 22 lipca 2013

Czerwony Kapturek i uciekające ziemniaki.

Dziś był bardzo trudny dzień i stresujący. I nie mam już siły liczyć kalorii.

Ale trzymałam się i nie jadłam wiele bo nawet nie było kiedy. 

Śniadanie lekkie zjadłam, potem drugie a obiad na raty. Mąż i chłopcy zasiedli do stołu a tu jak na złość część ziemniaków się upiekła a część nie. A babci chciałam jeszcze ciepły obiad zanieść. Zdjęcie posiłku cyknąć, ale szarańcza przyłaziła głodna do kuchni i już jakieś cukierki zaczęła wyszukiwać. To się musiałam ogarnąć. Wzięłam i wybrałem te upieczone ziemniaki, rozdzieliłam po chłopakach, dorzuciłam po mięsku i sałacie. I zanim zdążyłam babci naszykować to już starszy syn stał z talerzem i o kolejne mięso prosił. Dobrze, że jak piekę to hurtowo. Moje ziemniaki zostawiłam w ciepłym piekarniku żeby doszły jak wrócę, szybko zjadłam samo mięso - bo inaczej na pewno zniknęłoby w małych gardełkach. Poszłam jak Czerwony Kapturek do babci, przez las wielki zwany chodnikiem i minęłam kilka klatek i sąsiadek wysiadujących pod blokiem. Brzuch wciągnęłam żeby zauważyły, że kilogramów mniej.

Gdy wróciłam chłopaki najedzeni siedzieli, młodszy dojadł po starszym. A ja poszłam zjeść moje ziemniaczki i zdjęcie zrobić i coś tam cyknęłam, chciałam jeszcze jedno zrobić ale nagle w kadrze ujrzałam małe rączki i moje ziemniaki poszły sobie i zniknęły. Nie wiem jak on to robi, zjada więcej niż ten starszy, zjada nawet więcej niż dwoje trzylatków. I nie widać po nim, Do tego na każdej wizycie lekarskiej słyszałam, że za mało waży. A on jak widzi jedzenie to piszczy, droga z kuchni do pokoju za długa, ma być już, natychmiast.

O ciężkich sprawach pisać nie będę bo tu w końcu o odchudzaniu piszę i lekkiej diecie.
 I tak kolacji w sumie nie zjadłam (nie licząc samotnego kawałka rogalika) bo poszłam się uczyć do sąsiadki. Dziś ćwiczyłam umysł a nie ciało ale kalorii i tak spaliłam sporo. 

Jutro policzę ile zjadłam i wrzucę banalny przepis na ziemniaki.

 


niedziela, 21 lipca 2013

Kalorie ach kalorie...

Dziś zjadłam:
Śniadanie: bułka+ masło+ kawałek pieczonej piersi z kurczaka+  plasterek sera żółtego+ kilka listków   sałaty = ok 320 kcal
II śniadanie: kawałek ciasta drożdżowego+ kawa z łyż. cukru ok 300 kcal
Obiad: rosół z makaronem+ brązowy ryż ok. 70 gram przed ugotowaniem+ udko kurczaka gotowane* + kalafior = ok 400
Kolacja:mała kromka chleba razowego+ domowy paprykarz = ok 160 kcal

Dziś ok: 1180

Mimo małych grzeszków dietetycznych (białe pieczywo, drożdżówka) kalorii jest w sam raz :)

* ponieważ efektem ubocznym rosołu jest gotowany kurczak, to obrałam z kości i kawałki z przyprawą gyros podsmażyłam na suchej patelni - lubimy takie mięsko.

I dziś udało mi się poćwiczyć - 40 min na orbitreku, spaliłam ok 350 kcal :)

Pieczywo

Wczoraj napisałam, że zaczęłam wprowadzać pieczywo. Myślę, że po ponad m-cu odchudzania potrafię już zapanować nad wielkością posiłków.
Nie uznaję diet bez węglowodanów, bo nie wyobrażam sobie dnia bez kaszy, ryżu czy makaronu. Pieczywo też bardzo lubię, ale tu muszę zachować zdrowy umiar. Bo kaszę potrafię jeść samą i szybko jestem syta, ale przy pysznych kanapeczkach tracę rozum. Znikają w błyskawicznym tempie, szczególnie jak jedliśmy z mężem późne kolacje gdy chłopcy już spali.
Dużo czytałam na temat diet i wiem, że białkowa może zakwaszać organizm dlatego nie powinno się jej stosować zbyt długo.A odkryta ostatnio przeze mnie kasza jaglana ma właściwości odkwaszające.
W większości materiałów, które ostatnio czytałam, było napisane, że węglowodany trzeba jeść, że pomagają min. spalać tkankę tłuszczową. Ważną dla mnie informacją było, by nie jeść węglowodanów wieczorem.
Oczywiście najbardziej wskazane jest ciemne pieczywo razowe. Tylko trzeba uważnie czytać etykiety, czy na pewno jest razowe a nie barwione np. karmelem.Co do czytania etykiet to na blogu klik można o tym poczytać.
Dlatego zaczęłam znów jeść chleb :) ale nie dużo.

sobota, 20 lipca 2013

Domowy paprykarz z kaszą jaglaną.

Dzisiejszy dzień nie był łatwy, cały dzień sama z chłopakami Ale takie dni na szczęście zdarzają się rzadko.

Zachwyciłam się ostatnio przepisem na domowy paprykarz klik i dziś go w końcu zrobiłam, wyszedł przepyszny, młodszy syn tez zjadł ze smakiem, starszy niestety nawet nie spróbował. Za to samą kaszę jaglaną jedli tak chętnie, że obawiałam się, że mi braknie do paprykarzu. Nie załączam zdjęcia bo u Pani Olgi jest i zdjęcie i przepis a ja robiłam dokładnie tak jak ona podała. Następnym razem dodam do niego jakąś rybę. Ćwiczyć dziś nie ćwiczyłam bo jak chłopaki spali to sprzątałam, gotowałam. Zrobiłam już rosół, żeby jutro móc poleniuchować.
A jeszcze kilka lat temu nie znosiłam rosołu i przeważnie w niedzielę były inne zupy. Ale jak byłam w pierwszej ciąży to go polubiłam.
Zaczęłam już jeść pieczywo - razowe, niewielką ilość.

Dzisiaj zjadłam:
Śniadanie: chleb ciemny razowy 2 małe kromki +  plasterek sera żółtego+ plasterek szynki konserwowej+ pomidor+ kilka liści sałaty+ kawa+ brzoskwinia  = 330 kcal
II śniadanie:sałatka - kilka różyczek ugot. brokuła, 2 jaja, trochę ziaren słonecznika, 4 łyżki jog. natur., łyżeczka musztardy, przyprawy = 280 kcal
Obiad: kasza gryczana  ok 220 gram z kefirem 150 ml = 215 kcal
Kolacja: paprykarz domowy, ok 300 gram = ok 300 kcal

To wychodzi ok 1125 kcal.

Jadłam jeszcze pomiędzy obiadem a kolacją kilka surowych różyczek kalafiora ale już nie doliczam bo musiałabym odjąć to co mój młodszy zjadł z mojego talerza.
Zjadłam też skórkę z jabłka, ale nie zważyłam jej ;) Moi chłopcy wolą jabłka bez skórki a ja je uwielbiam.
Oczywiście piłam dużo wody niegazowanej i herbatek owocowych.

Gdybym jeszcze poćwiczyła to byłabym bardzo zadowolona ale jeszcze muszę ogarnąć kuchnię. W sumie sprzątając, gotując, opiekując się dziećmi też się spala kalorie :)

piątek, 19 lipca 2013

Nawyki żywieniowe

W moim domu rodzinnym jadło się dużo i tłusto. Babcia robiła pyszne kluski, sosy itp. Odkąd ja zaczęłam gotować (miałam wtedy 14 lat) próbowałam inaczej, jakieś kotlety z warzyw, więcej kaszy ale rodzince nie bardzo to pasowało. Był czas, że gotowałam dla nich, sama będą na diecie i dawałam radę.
Jak zamieszkałam sama a potem z mężem to już miałam większe pole do popisu.

Jak słusznie napisała jedna z osób w komentarzu, najważniejsza jest zmiana nawyków żywieniowych. Moja kuchnia w sumie jest zdrowa. Nie pijemy gazowanych, pełnych chemii napojów. Czasami coca cola - pomagała mi bardzo na zgagę jak byłam w ciąży. Jemy dużo kasz, ryżu, warzyw i owoców. Mało smażonego mięsa, więcej pieczonego, duszonego lub gotowanego, więcej drobiu niż innych mięs. Ja słodzę tylko kawę. Pijemy dużo niegazowanej wody, herbaty owocowe, zielone.

I się trzymałam, w pierwszej ciąży przytyłam ok 9 kg, więc wydawało mi się, że szybko schudnę. Tyle nasłuchałam się o chudnięciu jak się karmi piersią. Karmiłam i niestety za dużo jadłam. W drugiej ciąży na początku schudłam 7 kg. A po ciąży historia się powtórzyła. Teraz najmłodszy skończył 15 m-cy. A ja zaczynałam już ważyć jak bym była w ciąży.

Jednak zbyt duża ilość żarełka, późne kolacyjki i mnóstwo słodyczy zrobiły swoje.

Dobrze, że najbliżsi mi kibicują, ciężko mi było przestawić się z myślenia o sobie jako szczupłej osobie, na stanięciu w prawdzie i stwierdzeniu, że mam nadwagę. Ale już się z tym uporałam.

Ponieważ ja gotuję to i maż i synowie jedzą to co ja. Im oczywiście pieczywa nie odmawiam. I jedzą czasami kluski, placki, naleśniki. Posiłki staram się robić urozmaicone żebyśmy wszyscy byli zadowoleni.
Na szczęście wszyscy lubimy kaszę i ryż. ( u mojej mamy muszą być ziemniaki bo ojczulek nie lubi kaszy). Jestem na tym etapie, że mogę robić bardziej kaloryczne jedzenie dla chłopaków sama go nie jedząc lub jedząc np. jednego naleśnika a nie 5. Teraz nawet słodycze w domu mi nie przeszkadzają. Zawzięłam się i już.

Pomocne są dla mnie jadłospisy. Przeważnie w piątek wieczorem planuję obiady na cały tydzień. Pytam mężusia na co ma ochotę, sprawdzam co jest w domu a co trzeba dokupić. Od razu sporządzam listę zakupów. Jest to dla mnie oszczędność i czasu, i pieniędzy. Wcześniej jak wymyśliłam co chcę zrobić na obiad często mi czegoś brakowało i pędziłam do sklepu. I przeważnie wychodziłam z siatką zakupów a szłam po jedną rzecz. Oczywiście nie jestem niewolnicą  jadłospisu i jak mamy ochotę na coś innego to zamieniamy.

Wczoraj tak się zakręciłam, że zapomniałam o jednym posiłku i zjadłam tylko 650 kalorii. Ćwiczyłam i spaliłam 400, dodając inne czynności z całego dnia to wychodzi na to, że spaliłam dużo więcej niż zjadłam. Dietetycy nie byliby ze mnie zadowoleni bo trochę za mało, i za mało wapnia. Ale miałam jeszcze coś zjeść tylko nie poczułam głodu i zapomniałam, i poszłam wcześniej spać.
Dziś się poprawiłam i zjadłam ok 1200 kcal, prawie 1000 mg wapnia.



Utracone kg i cm

Zainspirowana stroną  klik w końcu odważyłam się zważyć i zmierzyć. Zważyłam się 5 lipca (w czwartym tyg. odchudzania) a 12 lipca było 2,5 kg. mniej, dziś jest -1,5 kg. Czyli od momentu zważenia ubyło mnie już 4 kg. Nie wiem ile schudłam wcześniej ale wychodzi na to, że już sporo :)
Co do cm to dopiero 12 lipca porobiłam wymiary i dziś jest:
brzuch: -2 cm
talia:- 2 cm
udo: -1 cm
biust: -1 cm
pod biustem: -2 cm
Reszta wymiarów: łydka, kostka, szyja bez zmian.


czwartek, 18 lipca 2013

Ćwiczenia

Dieta, dietą ale wiem, że samym ograniczeniem jedzenia nic nie zdziałam. Bo nawet jak schudnę to skóra będzie wisieć itp.
Dlatego gdzieś 2 tygodnie temu zaczęłam ćwiczyć. I tak jak przy diecie, mam swoje "dziwactwa", nie lubię długich ćwiczeń, gdzie trzeba pamiętać co, kiedy i po ile powtórzeń. Wiem, są płyty, na internecie też jest sporo filmików gdzie dokładnie pokazują co i jak. Ale one przeważnie są długie. A ja nie bardzo mam jak włączyć kompa z dźwiękiem kiedy dzieciaki śpią a jak nie śpią to tym bardziej nie da się ćwiczyć. I tak myślałam i wymyśliłam. U sąsiadki stoi nieużywany orbitrek, porozmawiałam z nią i chodzę do niej ćwiczyć. Nikt mi nie przeszkadza, nie rozprasza, bo w swoim domu to zawsze coś innego miałabym do roboty a u sąsiadki to wskakuję i ćwiczę. Do tego kupiłam sobie twistera  i pas wyszczuplający. Ćwiczę prawie codziennie, rozgrzewka, 40 min na orbitreku, potem ćwiczenia wyciszające. A w domu wieczorem jak chłopcy zasypiają 15 min na twisterze. Myślę, że na razie to wystarczy. Zbieram się do ćwiczeń z Mel B, bo choć intensywne, są krótkie. Na klik są podane różne wariacje treningowe.


środa, 17 lipca 2013

Pierwsze zdjęcie obiadu

Ostatnio zaczęłam liczyć kalorie, żeby sprawdzić jak to u mnie jest. Korzystam z klik  I okazało się, że tak się zawzięłam, że nawet 1000 kcal nie jadłam. Jednak wyczytałam  min. na klik że jedzenie zbyt małej dawki kalorii powoduje, że organizm przyzwyczaja się. I spowalnia spalanie tkanki tłuszczowej. Jedna z dietetyczek napisała, że przy odchudzaniu najlepiej spożywać tak 1000-1200 kcal.
Oczywiście nie zamierzam liczyć za długo bo to dla mnie zbyt męczące jest.
Gotuję dla siebie, męża i dwójki szkrabów. I nie mam ochoty ani czasu gotować oddzielnie posiłków dla siebie. Moja kuchnia od początku należała do zdrowszych, ale stanowczo jadam za duże porcje. I te późne kolacje z mężem. On jest szczupły i jemu nic nie grozi. Próbowałam po ślubie troszkę go utuczyć ale efekt był taki, ze to ja przytyłam.
Teraz robię tak, ze śniadania i kolacje jem mocno zmodyfikowane a obiad gotuje jeden i jem mniejsze porcje.

Dziś mieliśmy zupę pomidorową z makaronem. Nie podaje przepisu bo taka zwyczajna pomidorówka, tylko warzywa dałam do niej starte na grubej tarce i nie zagęszczam niczym.
A na drugie zrobiłam kotlety mielone. Nie znoszę smażyć mielonych, dlatego najczęściej były u nas pulpety. Do czasu gdy jedna z moich przyjaciółek powiedziała mi, że ona mielone piecze w piekarniku.

Normalnie robię je na papierze do pieczenia, jednak dzisiaj upiekłam je na ruszcie do grilla. Takie kotlety maja dużo mniej kalorii niż smażone.

Przepis na kotlety:
mięso mielone
1 jajo
przyprawy, ja dałam sól, pieprz ziołowy, paprykę i natkę pietruszki

Wszystko mieszamy, formujemy kotlety. Masa jest luźniejsza niż przy normalnych mielonych ale w piekarniku się nie rozwalą.Piekłam je 25 min 180 stopniach.
Do kotletów można dać cebulę, starta marchew lub gotowaną kaszę.
Podałam je z ryżem i pieczoną marchewką.

Chłopakom i mnie bardzo smakowało.





 

wtorek, 16 lipca 2013

Dieta itp.

Nie znoszę diet tzn., nie znoszę podporządkowywać się dokładnie posiłkom, daniom zalecanym itp. Na dietach byłam mnóstwo razy w szkole średniej, na studiach i później. Jednak zawsze były to diety wymyślane przeze mnie albo takie, które nie były pracochłonne.
Byłam na diecie kapuścianej, odchudziła mnie bo co wyjmowałam zupę z lodówki to zaraz ją chowałam z powrotem. Tak mnie sam zapach odrzucał. Byłam na diecie z samymi kaszami bez soli ale z różnymi dodatkami więc dało się przeżyć. Rano gotowałam kaszę i dzieliłam na 3 porcje i mieszałam z zaleconymi produktami. Była skuteczna, oczyściła organizm i łatwiej było mi kontrolować wagę i ilość jedzenia. W 2008 roku  wesele koleżanki chciałam szybko schudnąć. Przez 2 tygodnie jadłam do syta zupy jarzynowe, jogurt i jakiś owoc. Zero słodyczy i pieczywa. Schudłam o jeden rozmiar. Potem się pilnowałam i było ok.
Jednak ostatnio było mi ciężko się zmotywować. Brzuch wielki, podbródek też. I musiałam coś z tym zrobić.
Bałam się stanąć na wagę, więc najpierw ograniczyłam ilość jedzenia, wykluczyłam pieczywo bo mnie gubią pyszne kanapeczki, zrezygnowałam ze słodyczy. I nie jem tuż przed snem. Jem gotowane  pieczone mięso lub rybę. Uwielbiam kasze, więc jem gryczaną, jaglankę, mniej jęczmiennej.Jem sporo sałaty z pomidorami, ziołami, przyprawami, troszkę oleju i sok z cytryny. Urozmaicam je dodając kiełki, rzodkiewkę, szczypiorek. Takie sałatki "na winie"

Zaczynam.
Od 5 tygodni się odchudzam a dokładnie od 10 czerwca, od dwóch tyg. ćwiczę. na razie na orbitreku i twisterze. Po dwóch ciążach zostało mi co nieco. Planuję zrzucić około 1o kg. Ale bardziej zależy mi zmniejszeniu wymiarów. ten blog ma mi w tym pomóc. Będę zapisywać swoje efekty, jakie ćwiczenia robię i potrawy dietetyczne.